Yogykarta (czyt. Dżogdżakarta)
Nam się bardzooooo podobała, ale wiadomo jak kto trafi i co woli. My bardzo żałowaliśmy, że byliśmy tylko dwa dni. W zasadzie nie wiemy co nam strzeliło do głowy, żeśmy pojechali dalej.
1. Wydostanie się z lotniska.
• Autobus. Przystanek znajduje się od wyjścia z terminala prosto do podwyższonej budki. Koszt 3 000/os. Autobusy są fajowe, pracownicy wsadzają cię, wysadzają, przesadzają. Nie da rady się zgubić :)
• Taksówki. Istnieją :)
2. Hostel „Delta Homestay”. Z przystanku autobusowego jest kawałek. Nie należy się zrażać, tylko przeć do przodu :) Świetny, skromny, z basenem, śniadaniem i popołudniowymi ciasteczkami. Bez robaków. Cena 120 000/pokój z łazienką na zewnątrz i wiatrakiem. W hostelu można wykupić toury i przejazdy, ceny jak wszędzie. Ulica, przy której znajduje się hostel jest bezpieczna i spokojna:)
3. Jedzenie, najlepsze na jakie my trafiliśmy na rogu na końcu ulicy hostelu „Delta Homestay”. Zielone ceraty, właściciel skośnooki, jedzenie dobre, dużo i tanio. Podziękowania dla Ani i Łukasza, bo to oni nas tam zabrali :)
4. Zwiedzanie
• Borobodur i Prambanan – zdecydowaliśmy się na tour, której to decyzji o wykupie potem bardzo żałowaliśmy, cena: 70 000/os. (bez biletów wstępu), czas: od 6 do 13 godziny. Wynikało to z przydzielonego dwugodzinnego limitu czasowego na świątynie. Dla nas tego czasu było po prostu za mało. Droga do Borobodur jest dłuższa, natomiast Prambanan leży zaraz przy lotnisku i można do niego dotrzeć lokalnym autobusem za 3 000/os.
Ceny za wstępy są zawrotne i podawane w dolarach. W związku z tym, że bilet wstępu dla studenta jest połowę tańszy od zwykłego, dla udowodnienia statusu studenta należy pokazać kartę ISIC. Studentami nie jesteśmy już od ładnych paru lat, ale ceny nas i tak powaliły, więc nic nie ryzykując, pokazalismy nasze karty ubezpieczeniowe EURO. Przyjęli bez problemu.